Jabłka uwielbiałem a kartofle jakoś mniej.
Nigdy nie lubiłem tej ugniecionej breji, tego rozgotowanego kleksa na talerzu nie cierpiałem.
Za smażone z cebulą i boczkiem, które często przyrządzał Dziadek dałbym się pokroić.
Kroiłem ziemniaki a Dziadek smażył.
Z boczkiem - a ja stałem z boczku i się przyglądałem, łapska prawie do gorącej patelni wkładając z niecierpliwości.
Zawsze chadzałem swoimi ścieżkami, byłem nieco z boczku i nie chodzi o mą tuszę ma się rozumieć.
Szlachecki rozmiar pojawił się u mnie dużo później.
I nie jestem przekonany czy to wina boczku.
Raczej wina.
Dziś spotkanie 3 rzeczy, które bardzo kiedyś lubiłem:
- kartofli
- jabłek
- i boczku.