niedziela, 31 stycznia 2010

Masło bazyliowe


Chleb i masło to małżeństwo, którego nie da się nigdy do życia w pojedynkę zmusić. 
Dobrana to para, on święty wśród potraw, chrupiący, czasem twardy, ale tylko z zewnątrz, kryje w środku delikatność. Ona, jedwabiem szat mlecznych go przystraja. Gładkością, najtwardszą skórę przemienia w klejnot.
A kiedy on i ona, bazylią i czosnkiem zaczną się przystrajać, nie pozostaje nic innego jak pustą gębę rozdziawiać i tą świętą dwójcę na język brać i obgadywać do samego końca świata.

Czarne oliwki faszerowane serem feta i suszonymi pomidorami


Kiedy z Prowansji wracałem, na przejściu granicznym w Gubinie się zatrzymując w pewnej restauracji i popierdując zdrowo po zapewne kilkudniowym de volai’u Teściowa powiedziała.
- No popatrz żesz kurwa, dwa tygodnie w tej francy – mając na myśli południowy region Francji czyli Prowansję – zgagi nie miałam, a tu jeden de volai i zaraz kwasem żołądkowym zaleje tę restaurację do gruntu.
Dwa tygodnie nie jedliśmy mięsa ze zbawiennym skutkiem, słońcem i humorem...
Wszyscy czuliśmy się wybornie na diecie oliwko-pomidorowo-bagietkowo-winnej w La Londe de Maures. Małym miasteczku, jednym z najbardziej na południe wysuniętych, obok kapitalnie z lotu ptaka wyglądających „salinas” (pozyskujących sól z wody morskiej).
Byłem przekonany, że znam smak oliwek, kiedy nie wybrałem się na prowansalski rynek.
Z czosnkiem, kozim serem, z ziołami prowansalskimi, tymiankiem, rozmarynem - który rośnie przed domami jak żywopłot - z anchois, ostrą papryką chilli.

Pachnąca bagietka maczana w oliwie, w towarzystwie oliwek z ziołami, rozgania szare chmury i dzień najbardziej czarny kolorami skrapia jak najlepszy sos.

Oto przepis na przeganianie chmur, na chwytanie rąbka nieba.

sobota, 30 stycznia 2010

Seler panierowany z sosem orzechowym hollandaise

Mój wuj z Zielonej Góry był mądry i na nazwisko miał Mądry - Marek Mądry. Przepis na seler panierowany dał mi w czasach, kiedy wódkę sprzedawano od godziny 13 a warzywo to, dodawano wyłącznie do zupy z wyjątkiem kilku oryginałów robiących z niego surówkę z rodzynkami – czyli po wenecku.
„Po tym daniu „kuśka” staje tak, że będziesz je jadał je codziennie – powiedział mi do mojego młodocianego ucha mój wuj i uśmiechnął się szelmowsko.
Obecnie mam dość sceptyczny stosunek – och niefortunne słowo – do afrodyzjaków, ale w tamtym czasie natychmiast złapałem za torbę i pobiegłem po zapas tych pachnących bulw.
Tę samą formułkę powtarzałem każdemu, komu owy przepis polecałem, ze względu na swój niepowtarzalny smak i prostotę. Kto wie, może nie do końca nie wierzę w sprawczą moc tak zwanych afrodyzjaków...

piątek, 29 stycznia 2010

Żurawina - podskakujące zdrowiem kuleczki



Moda na małe – wielkości agrestu – piłeczki z wolna przez ocean dociera i do nas. I choć produkt nie jest typowo amerykański to właśnie tam znalazł uznanie i wiernych zwolenników a nawet posiada własne muzeum. Piłeczki, które potrafią znakomicie podskakiwać, znakomicie również smakują i leczą. 

poniedziałek, 25 stycznia 2010


Jeśli przechlejecie całą kasę na łyk-end i następnego dnia dopadnie was kac; jest dobry sposób, aby s...syna utopić w czymś naprawdę prostym. 
Prowansalska zupa czosnkowa nazywa się „aigo boulido” – wrząca woda. Nie brzmi zachęcająco. Zapewniam – warta jest tego krótkiego czasu na jej przygotowanie i skutków, jakie wywołuje.



niedziela, 24 stycznia 2010

Do Szkocji na Babsy!




Najlepszy posiłek w Szkocji to podobno śniadanie, na które często podaje się „babsy”, białe bułki o miękkiej skórce posypane mąką. Na szkocką modłę smakują idealnie z pomarańczową marmoladą. Ale nie tym razem...

sobota, 23 stycznia 2010

Dlaczego wódka żołądkowa gorzka - jest słodka?



Kiedy ładny szmat czasu temu, pan Kazik oparami spirytusu otumaniony wpadł do kadzi Zielonogórskiego Polmosu, koneserzy wina patykiem lub czymkolwiek pisanego raptem zdumieni, nową jakością wina siarkowodorowego stanęli jak jeden mąż albo żona i gremialnie zakrzyknęli – idzie nowe, lepsze, doskonalsze, jak Polska długa, szeroka i płytka.

Co na to Kurczak Tonnato?



Kiedy pierwszy raz spotkałem się z przepisem na vitello tonnato pomyślałem, że autor po prostu się pomylił. Błąd w druku.
Cielęcina w sosie z tuńczyka brzmiała, jak opowieść o spotkaniu pancernika we wrzosowisku.To były czasy, kiedy myślałem, że rozmaryn to rodzaj jakiejś ryby.


Przy-prawy i przy-lewy

Potrawy bez przypraw są jak ludzie bez poglądów.
Jak wiadomo powszechnie, przy-prawy służą do prawienia przy potrawach a przy-lewy to procentowe trunki do przyprawiania potraw lub prawienia w czasie potrawienia z przy-lewami w dłoni lub dłoniach – zależnie od indywidualnych możliwości.

środa, 20 stycznia 2010

Sól-tan śmierci




Kiedy miliardy lat temu ziemia ostygła i przez zwaliste chmury pary wodnej promień słońca padł na słone morze powstało życie – spłynęło na ziemię na promieniach słońca.
Słone łzy, słony smak krwi i potu są podobno tego dowodem.

Kawa z kardamonem



Przygody z kuchnią zaczynają się różnie. Niektórzy przypalają wodę, spalają żywcem jaja pod postacią jajecznicy, zamieniają kotlety w duchy mięsa.
Przestają gotować po jednym „spażeniu” się. 

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Pieczarki po hiszpańsku ala Bareya

Przepis ten podpatrzyłem w stolicy znakomitego wina hiszpańskiego, La Rioja, w mieście Logrońo. W jednym z setek barów „tapas” kucharz polewał oliwą z „krzakami” w środku, rozgrzaną blachę i wrzucał na wrzącą, duże pieczarki.

niedziela, 17 stycznia 2010

Ziemniaki po gruzińsku (dobre na kaca)



Mój przyjaciel Jacek K., dyrektor pewnego Muzeum, najbardziej inteligentna osoba jaką udało mi się w życiu spotkać, człowiek, który zamiast ścian w domu ma książki, również w kiblu, sprzedał mi po jakimś wielkim pochlaju ten oto przepis. Prosty jak budowa cepa więc nada się dla wszystkich pijaków, malkontentów kuchni, niedorajdów i wałkoni, mameji, glajd, melepet i gałganów. Oto on:

Latający naleśnik zaprasza




Od ponad dwudziestu lat wywijam w kuchni patelniami i tłuczkami nie zawsze ze skutkiem śmiertelnym, czego dowodem moja rodzina i przyjaciele, więc zaszło w mojej głowie podejrzenie, że nie tylko to wąskie grono podziela mój pogląd o kuchni, w której spotyka się wszystko, co „boskie”. 
 Należę do ludzi, którzy zmieniają się pod wpływem potraw, pod wpływem innych ludzi i nie ma dla mnie nic cenniejszego jak spotkania z nimi. Są dla mnie przyprawami, dzięki którym staje się – tak mniemam – lepszym...
Kiedy straciłem pracę, w dalszym ciągu spotykaliśmy się i za ich wciskane mi, do moich dziurawych wtedy kieszeni pieniądze, mogliśmy cieszyć się wierząc w lepsze jutro.
Bo jeśli prawdziwe jest powiedzenie, że jesteśmy tym, czym jemy, to chcę tą ideą chlapać po całej mojej kuchni.
Na moim magicznym naleśniku będę dla Was latał tam gdzie znaleźć można potrawy stworzone z miłości do kuchni, z miłości dla drugiego człowieka.
Wsiadam na naleśnika i lecę w miejsca, które mam nadzieję spodobają się i Wam.
Smacznego.
Kucharz od siedmiu boleści, samozwańczy Maestro kuchni, dyrygent z marchewką w dłoni: Wasz Bareya.