Ilość ostrych przypraw, jakie dodają do potraw graniczy z absurdem.
Pierwszy raz zrobiłem ten przepis zgodnie z książką. Goście dostali wysypki na twarzy rzucili się na kran z wodą i zamiast chwalenia mojego „dania” generowali w moim kierunku różnego rodzaju „grrrychy” „chrrrrychy”. Kociół z bulgotająco głośno grochówką - oto czym była owa kolacja.
Zmieniłem proporcje przypraw, dzięki czemu kilku znajomych w dalszym ciągu mnie odwiedza, ale na hasło jaja po tajsku, oczy w dalszym ciągu wychodzą im z orbit.
Nie będę mędził, że macie zasuwać na jakiś targ, aby kupić dobre jaja. Kupcie, jakie chcecie. Zestaw przypraw w tej potrawie zabije całe „gówno”, w nich występujące.
Przepis przewiduje pięć jaj dla pięciu osób. Żarty.
Bierzemy dziesięć jaj i gotujemy.
Nie dłużej niż osiem minut, bo zacznie wydzielać się siarka i danie stanie się iście szatańskie w połączeniu z przyprawami, które do niego dodamy.
Jaja obieramy do całkowitego negliżu i nacinamy ukośnie z obu stron.
Czy jajko ma jakieś strony?
No wiec nacinamy z góry i z dołu.
//// - tak to powinno wyglądać.
Cebule - dwie duże sztuki, kroimy w plasterki.
2 centymetry imbiru, kroimy lub ścieramy na wiórki.
Imbir trzymamy w lodówce zawinięty w folie aluminiową
(ja trzymam w zamrażarce, polecam – wygodnie się potem go ściera).
Czosnek, trzy sztuki, przeciskamy przez praskę do miseczki.
Czosnek kupujemy ten szary, polski.
Dwie papryczki chili nacinamy ukośnie z obu stron.
Trzy pomidory kroimy na ćwiartki.
Rozgrzewamy olej w garnku, podsmażamy cebulę, imbir i czosnek.
Teraz uwaga: 2 łyżki - kolendry mielimy w młynku do kawy albo ucieramy w moździerzu.
1 łyżka - proszku chili
4 - łyżeczki kurkumy (czasami się bez niej obywam, mam wrażenie, że jest fałszowana i nic nie wnosi do smaku w tej potrawie oprócz koloru – proponuje dać zamiast tego 2 łyżeczki – curry, smak będzie dużo lepszy, następnie kminek - pół łyżeczki
Wsypujemy to wszystko (kolendrę, chilli, curry, kminek) do miski i mieszamy z 5 łyżkami wody.
Przekładamy do garnka, dodajemy łyżeczkę soli morskiej.
Smażymy, aż zioła zaczną wydzielać aromat.
Dodajemy sok cytrynowy - 8 łyżek.
Po dodaniu cytryny dusimy pod przykryciem, co najmniej 10 minut.
Jaja przekładamy do garnka. Mieszamy delikatnie, aby się nie rozpadły.
Pamiętajmy, że są ponacinane do głębokości żółtek.
Dodajemy papryczki i pomidory.
Dusimy następne 15 minut. Włala.
Podaje to danie z ryżem na sypko, który wykonuję w ten oto sposób.
Na głęboką rozgrzaną patelnię leję kilka łyżek oleju.
Wsypuje kubek ryżu.
Kiedy ryż się zeszkli dodaje pokrojoną średnią cebulę.
Przysmażam dwie minuty.
Rozpuszczam w kubku pełnym gorącej wody kostkę rosołową i chlu do ryżu.
(Powiem tyle, nie używam absolutnie żadnych substytutów w kuchni poza kostką rosołową, to tajemnica dla mojego mózgu, dlaczego darzę ją taką estymą).
Następnie drugą, taką samą porcję wody.
Chlu do ryżu.
Przykrywam, gotuje na bardzo małym ogniu i czekam aż ryż wchłonie wodę.
Każde ziarenko ryżu ma wtedy swój smak.
Do tych wściekłych jaj podaje właśnie taki ryż.
Samacznego
Składniki (w kolejności na pewno nie alfabetycznej)
10 jaj
3 cebule
2 centymetry imbiru (widziałem imbir szeroki na kilkanaście centymetrów i chudy jak patyk) powinno się w przepisach podawać po prostu gramy lub wielkości np. 3x3 cm kawalek imbiru – jasne jak słońce. Nie wiem, dlaczego kucharze podają – obierz 3 cebule. Jakie do cholery cebule? Patrzę do mojego koszyka, jedna celula jest mniejsza niż agrest druga jest większa od jabłka.
I co dalej, mam dać 3 cebule?
No więc, dajcie do tego dania kostkę imbiru 2x2 cm.
3 ząbki czosnku
6 łyżek oleju
2 łyżki kolendry
1 łyżka proszku chili
4 łyżeczki kurkumy (raczej curry)
1 łyżeczkę kminku
4 łyżki wody
4 świeże papryczki chili
3 pomidory
Sól
18 komentarzy:
...ha!!!!!!!!!!!...ryż robię tak samo....:):).....ale zapachniało tymi jajami...ale się uprę...nie lecę do kuchni!!!!....
MajaK:: W tych jajach jest dużo aromatycznego sosu, który można ścierać z talerza świeżo upieczonymi chlebkami naan (nie patrz do wikipedii bo tam wypisują pierdoły o tym chlebie).
...opowiedz o tym chlebie proszę :).....
MajaK:: To indyjski chleb plackowy, robiony z mąki i jogurtu z dodatkiem proszku do pieczenia i wody. Piekę go przez chwilę na rozgrzanej blasze w piekarniku. Właściwością tego chlebka jest to, że pęcznieje więc można go rozciąć tworząc z niego "kieszeń" i pakować do niego farsz jak do kebaba. Można go piec również na żeliwnej patelni.
...proporcje???.....mini - przepis??....
250 g mąki z dodatkiem łyżeczki proszku do pieczenia, 3 łyżki jogurtu naturalnego, 1 łyżeczka soli, ok 120 ml letniej wody. Zagniatasz gładkie ciasto, odstawiasz na godzinę, formujesz 6-8 chlebków i na blachę. Pieką się pół minuty więc trzeba czuwać przy piekarniku z włączoną funkcja grilla.
....kurde!!!....chyba się przykuję do krzesła,żeby nie lecieć wypróbować...:):)....dziękuję.....:):)....
Kiedyś - bardzo, bardzo dawno temu, w szkole średniej, podczas tzw. "wymiany jakiejs tam" i przy tej okazji dyskoteki szkolnej zostaliśmy poczęstowani przez Węgrów jakimiś papryczkami (już nawet nie pamiętam, czy były czerwone, czy może zielone) - język mi po tym zesztywniał, spędziłem przy kranie z zimna wodą dłuższy czas - a te gadziny miały ubaw po pachy!!:)
Ale mimo to nie mogę powiedzieć, że apetyt na ostre mi minął - Twoje jajca (znaczy te, które zakupiłeś:)) wyglądają bardzo aromatycznie i pewnie są pyszne!
ps. - a wspomniana dyskoteka zakończyła się jednak totalną klęską Węgrów - papryczki potrafili jeść, ale za to mieli bardzo słabe głowy, oj bardzo...:))
gregg
noooo. jak zejdą mrozy i kury zaczną się nieść to zrobię!!!
gregg:: Na nasze głowy silnych nie ma, no może Rosjanie w konkury stawać mogą.
Jaja przy odrobinę wprawy robi się błyskawicznie a smakowite są jak mało co.
Nasze jaja górą !!!! POLSKIE co wypadają z kury. Nalewkie na jajach podamy w następnej odsłonie. SLOW FOOD !!!
Thai íz a tojásokat is, és mint a tojás. Lengyelek üdvözölje. nagyon hasonlít Thai tojás és a kenyér mustárral, bazsalikommal. Miután a thaiföldi tojás dobrzae a pierdzi és nem bűzlik.
Polacy przyjechali:: No po jajskie tajka czy tudzież tajskie jajka sie pierdzi i nie śmierdzi to faktem jest.
...a ja czekam na NALEŚNIKA.......
Uwielbiam chleb nan, a jeszcze bardziej uwielbiam tajska kuchnie, to najpyszniejsze zarcie swiata. I w moich zaprzyjaznionych restauracjach wiedza, ze moge jesc zyletki. Cala sztuka tajskiej kuchni polega na tym, ze by pieklo w dupe nastepnego dnia, ale zeby nie stracilo smaku:)) Sorry za takie porownanie, na kuchennym blogu, ale tylko takie tajskie jest dobre, jak nie czuje nastepnego dnia, to slabizna.
Stardust:: Witam panią w moich progach i zgodzić się z nią muszę, że jak dupsko po tajszczyżnie nie boli to była słaba tajszczyzna.
Pomyślę o tych "żyletkach", może w sosie kokosowo imbirowym będą niezłe.
Tylko do krwi jakieś kubeczki musiałbym dostawiać obok talerzy.
A u mnie - na kuchennym blogu - proszę się nie krępować, bo to MÓJ blog i zabraniać nikomu niczego nie zamierzam - a wręcz przeciwnie.
Dziękuje Dobrodziejko za odwiedziny. pozdrawiam
rewelka :)))) Właśnie od dłuższego czasu szukałam takiego bloga męskiego i szkoda, że dopiero teraz na niego trafiłam :) pozdrawiam
Kasius:: Dziękuje i zapraszam ponownie.
Prześlij komentarz