Na zaproszenie przyjaciela przyleciałem po trzech dniach, od cichcem kupionego mi biletu niespodzianki.
- Kupiłem ci bilet men. 100 funów, więc mogę stracić jak nie przyjedziesz.
- Chłopie jest środa a ty mnie chcesz wysłać w nieznane w piątek? Może jestem wariat, ale nie aż taki.
- Zaprowadzę cię na angielskie ośmioskładnikowe śniadanie obok mnie gdzie mieszkam, do „bumbles” i do Bin Ladena – pakistański hardcor jakiego nie zapomnisz. Nie pożałujesz.
Wiedział jak mnie podejść.
Wieczorem w piątek byłem w Edynburgu a z rana na angielskim śniadaniu.
Kawę podano w kubku, w jakim u nas podaje się zupę, była paskudna. Śniadanie składające się z przysmażonego tosta, pieczarek, smażonego black pudding (kaszanki), hagis (szkocki przysmak z owczych podrobów), drobnej fasolki w pomidorowym sosie, kukurydzianego placuszka, jajka sadzonego i smażonego bekonu było wyborne.
Zwiedzałem po nim miasto jak torpeda wypełniona trotylem.
Zwolniłem w National Gallery wypełnionej strawą dla mej duszy. Skonsumowałem El Greca, Rubensa, Leonarda da Vinci, Velazqueza, Rembranta… Kilkaset dzieł pochłonąłem jak angielskie śniadanie, skupiony, powolny i zapatrzony w smaki i kolory.
Po kliku godzinach, późnym popołudniem przyjaciel zabrał mnie do Bin Ladena (naprawdę bar nazywa się "moscow bar" przy ulicy W Nicolson St.), pakistańskiej restauracji, której normy unijne dziwnym trafem omijają jak kule snajperskie Supermana.
Za mała ladą stał uśmiechnięty pan dumnie prężąc się w asyście kilku dziur w ladzie zawierających jak mnie zapewniono jedzenie wyglądające jak sraka praptaka.
Ale czy gotowany szpinak wygląda atrakcyjnie? A czerwona gulaszoidalna potrawa z jagnięciną wyglądająca jak zwierzę przejechane przez walec?
Nie było tam mowy o wytworności, garnirowaniu, wymyślnych sztućcach i talerzach.
Zapach robił tu za wszystko. On przemawiał i nakazywał spocząć nogom w miejscu, kiedy w pierwszej chwili gotowe były pobijać rekordy w biegach długodystansowych do tyłu.
Ten zapach był magiczny.
I chochla, którą uśmiechnięty kasjer i restaurator nabierał dania.
Brał głęboki talerz i wykładał jego dno uczciwą porcją ryżu. Nastepnie mój paluch kierował się w stronę odpowiedniej dziury w ladzie, z której chochlą kelner, sprzedawca i restaurator wyjmował wskazane danie i lał je do talerza.
Przyjaciel zaproponował również szpinak, więc chochla szpinaku spoczęła obok curry z jagnięciny.
Żadne czasopismo kulinarne ani książka nie przyjęłoby tak sfotografowanego dania, które mi podano.
Wizualnie nie było, czego podziwiać. Szczerze mówiąc był to mój pierwszy w życiu szok kulinarny.
Wygląd w skali od 1 do 100 – 2 punkty. Smak – 95.
Szczególnie szpinak, który urzekł mnie swoją korzennością, której naturalnie nie posiada. Tak przyrządzonego jeść okazji nie miałem nigdzie, pomijając fakt, że wzgardzałem nim wiele lat przywołując przykre sceny szpinakowe z dzieciństwa. Te breje na talerzu, które miały dostarczyć mi odpowiednią ilość żelaza.
Jedliśmy na zewnątrz, na siedząc na drewnianych ławach pod wiatą. To właśnie była restauracja Bin Laden.
Dziś lubię szpinak tak kapitalnie przechwytujący smaki ze składników, z którymi się łączy w sposób niemal doskonały. Za ten wstrząsający smak szpinaku u Bin Ladena winie, moim zdaniem kolendrę i czosnek, co dziś chcę sobię udowodnić odtwarzając to danie, które podam z jajem sadzonym i odrobiną makaronu farfale (kokardki) jako lekkostawną kolację ale równie dobrze można tym daniem zacząć sobotni poranek.
- Paczka mrożonego szpinaku
- 2 drobno pokrojone cebule
- 3 duże pieczarki
- 10 sztuk małych kostek sera typu feta
- 2 łyżeczki pasty z kolendry ze słoiczka (Thai heritage)
- 2 ząbki czosnku
- 4 papryczki piri piri (ze słoiczka)
- sól
- świerzo mielony czarny pieprz
- 1 jajko (na osobę)
- masło - do smażenia
- makaron far fale (kokardki)
- Szpinak włóż do rondelka lub garnka. Kiedy się rozmrozi i uzyska jednolita konsystencję posól go i wciśnij 2 ząbki czosnku.
- Cebulę drobno pokrój, przysmaż na odrobinie masła i dodaj do szpinaku.
- Pieczarki drobno posiekaj i wrzuć do rondla z gotującym się pod pokrywką szpinakiem.
- Dadaj ser feta i kolendrę w paście i drobno posiekane papryczki piri piri.
- Duś 15 minut.
- Wyłóż szpinak na talerz. Zrób z niego mały placek a w środku wyskrob miejsce na jajko.
- Usmaż jajko sadzone na maśle i przełóż do zagłębienia w szpinaku.
- Ułóż niewielką ilość makaronu dookoła.
- Farfale można skropić kilkoma kroplami oliwy z oliwek przesmażonej z pociętym w cienkie plasterki czosnkiem i rozmarynem.
p.s. zapomniałem dodać. Nie nalezy solic żółtka. Tworzą się na nim nieprzyjemne czarne kropki. Nie wyglada to zachęcająco.
21 komentarzy:
Pięknie podana potrawa :)
W sezonie kupuje polski szpinak,delikatnie dusze na oliwie z dodatkiem masła i czosnku.Zamrażam w woreczkach strunowych.Kolor ma intensywny, konsystencje idealną.Używam do naleśników,makaronu,jajek w koszulkach i pierogów.Niestety cały zapas już się wyczerpał i pozostaje czekać na kolejny sezon szpinakowy
KOCHAM SZPINAK - a naj jego liście:)))))
A ja szpinakowi mówię stanowcze NIE. Marsz brejo z kuchni. Nie mylić z Barejo.
uważam,ze niema niedobrych warzyw,czasami są one tylko niewłaściwie przyrządzone :)
...znowu mam ślinotok....:):)....pzachnie tu u Ciebie nieziemsko......
jewishprincesss:: Tu się bezapelacyjnie zgodzić muszę. Jak na razie nie spotkałem "rzeczy", której nie można smakowicie przyrządzić, choć przyznaje nie jadłem krokodylego mózgowia czy bawolich jąder. W dawnej Polsce podobno nawet łabędzie na stołach się pojawiały ale staropolsko-szlacheckie mocne szczęki podobno przeżuć tego nie były w stanie, mimo worów przypraw jadalnymi się nie stały.
Koszmarnie nienawidziłam kiedyś szpinaku. chyba w ramach buntu. Bo zdrowy, bo trzeba, bo zalecają. No to wypinałam jęzor na tę zieloną breje. teraz lubię. Nie uwielbiam, ale lubię :)
szpinak od dziecka jadam pod każdą postacią
Ze szpinakiem to u mnie było tak, że przez 40 lat mojego żywota, nie tykałam. Teraz jestem szpinakożerem. Odrabiam zaległości i wymyślam różności. Łączę, mieszam dodaję itp itd i ... pożeram. Na ostro, na mdło i na milion różnych postaci. Na święta dla niejedzących mięsa robię pasztet ze szpinaku. Chyba napiszę odę do szpinaku!
emka1216,napisz prosze w jaki sposób pieczesz pasztet ze szpinaku,chętnie wypróbuję,bo czegoś takiego jeszcze nie przyrządzałam
magu:: wiem, że ze wszystkiego robisz dzieła sztuki. Jutro będę naśladował Twoje polędwiczki. Może bez oliwek, ale mam nadzieję Ci dorównać za pomocą chociażby pieczarek a może i borówek.
niedzielny poranek,czas na czosnkową zupkę-kocówkę bo rodzinę dopadł "wirus filipiński"
Bareya,Twoja zupa uratowała nas tydzień temu,może uratuje i dzisiaj :)
Polędwiczki ... mniam :) ale ja czekam aż przyrządzisz jakąś rybę albo owoce morza.Pozdrawiam
jewishprincesss:: No jak moja zupa ludziska ratuje to nic innego tylko kielich wznieść do góry za sukcesy. Dziękuje ci Dobrodziejko i pędzę... No nie pędzę - nie dziś - tylko we czwartki i soboty do Auchana przywożą świeżuchne przegrzebki czy jak tam zwał - małże świętego Jakuba. A mam na nie delikatny patent więc niedługo się podzielę.
Paelle w Hiszpani znakomitą jadłem i danie mi to szczególnie przypaspwało, a że kolega mój obecnie w Lisbonie mieszka a kilka lat w Barcelonie gościł, to pomoże w skonstruowaniu godnego dania. Oj paella mi się dzięki Tobie przypomniała...
Czekam z niecierpliwością :) A Twoje przepisy nie tylko ratują ludzkie życia ale i pomagają w rodzinnych przyjęciach :) Ostatnio Ciocia przyrządziła ziemniaczki według Twojej receptury
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/PartyUMarty#5450840230865666770
Ja owoce morza kupuje w makro albo w Almie wiec muszę zajrzeć do Auchan skoro polecasz
ps u mnie "wirus filipiński" ustępuje też po szampanie ze świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym ( jestem niezmotoryzowana,wiec mogę)zdrowie :)
Jewishprincess, przepis na pasztet ze szpinaku podawałam tu:
http://miejskowiejski.blox.pl/2009/02/Pasztet-ze-szpinaku.html
Smacznego
emka:: no jeśli można to ja też skorzystam z pasztetu. W poprzednim roku na Święto Smaku w Grucznie pasztet z cukinii serwowano. Wyborne danie, które mam zamiar upowszechniać we własnej wersyji. No i szpinak wydaje się tez być do takich rzeczy stworzony. Pasztet ze szpinaku. To mi dało do myślenia...
Bareya,tez lobię pasztet z cukinii,piekę z z emmentalerem i prażonymi pestkami dyni.Ciekawie tez smakuje pasztet z soczewicy.
to ja proszę o przepis na ten cukiniowy
emka:: A bardzo proszę ale musimy poczekać aż wyrosną mi na działce cukinie... Trudno co robić...
To czekamy razem!
Prześlij komentarz