środa, 17 lutego 2010

Conchieglie: wielkie muszelki z drobiowo-porowym nadzieniem z pesto


Często pada pytanie, co byś zabrał na bezludną wyspę, jaką książkę, jaką płytę, jakie rzeczy… może kogoś?
A jakie zabrać na bezludną wyspę danie, jaką potrawę czy komponent do stworzenia miliona wariacji na jej temat? Bezwarunkowo – makaron. Szczególnie ten duży, jak lasagne, cannelloni czy conchiglie – wielkie muszelki.
Polame sosem, świetnie się sprawdzą na wyspie, gdzie będziemy mieć czas na długie oblizywanie. Conchiglie napełniałbym wtedy najrozmaitszymi farszami i nadzieniami, zakładając, że na bezludnej wyspie miałbym „maszynkę” do ich robienia.
Pierwszym daniem byłyby, ze względu na bliskość morza, conchiglie, muszelki z nadzieniem z kurczaka i porów, zapieczone z serem groyere i udekorowane „kapką” pesto.
Dla zboczeńców posypane po wyjęciu z „gorącego” odrobiną parmezanu lub grano padano. Bez zasmażki oczywiście.
Conchiglie (muszelki – te wielkie) 10 sztuk na osobę. Podczas gotowania kilka może się sponiewierać.
10 sztuk, bo po pięciu może i niektórzy będą mieli dość, ale powrócą do muszelek choćby i o północy. Zwilżone oliwą mogą stanowić „tapas” (smakują dobrze nawet zimne) pod warunkiem zjedzenia w ciągu doby, bo makaron szybko wysycha.


No więc:
 10 sztuk conchiglie na osobę (dobra, powiedzmy 7)
 2 łyżki oliwy
 2 pory, pokrojone w cienkie plasterki
 500 g mięsa z kurczaka, mielonego
 1 łyżka mąki
 1 kubek wywaru z kurczaka
 1 łyżka posiekanej ostrej papryki
 ½ kubka (50 g) świeżo utartego parmezanu
 ½ kubka (50 g) świeżo utartego szwajcarskiego groyera
(może być inny ser wyrazisty w smaku, który się topi
np. holenderska gouda)

Pesto:
 1 kubek świeżej bazylii
 3 łyżki zmiażdżonych (w moździerzu) orzeszków pinii
 2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę lub zmiażdżone rękojeścią noża. 
 ¼ kubka oliwy


 Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
 Posmaruj oliwą pojemnik, w którym będziesz piekł.
 Ugotuj conchieglie al dente w dużym garnku w osolonej wodzie.
Ja gotuję delikatnie poniżej al dente bo podczas pieczenia
makaron zmięknie.
 Polej oliwą patelnie, wrzuć zmielonego kurczaka
i przysmażaj kilkanaście minut.
 Mięso powinno odrobinę zbrązowieć.
 Drewnianą płaską szpatułką rozgniataj większe grudki,
aby powstał „granulat”.
 Dodaj pory, smaż kilka minut.
 Wsyp mąkę i smaż mieszając około minuty.
 Dodaj wywar (wywar może być dwoma kostkami
rosołowymi rozpuszczonymi we wrzątku) i posiekaną ostrą paprykę.
 Zagotuj.
 Zmniejsz ogień i wygotuj większość płynu.


Pesto:
 Nie mielę bazyli, a bardzo drobno kroję
(używam do tego ostrego japońskiego noża).
 No więc. Posiekaj drobniutko bazylię, dodaj zmielone
lub utłuczone w moździeżu pinie, czosnek i oliwę.
 Miksuj pół minuty na gładka masę.
 Nałóż łyżeczką nadzienie do muszelek, posyp serem grojer,
ułóż je w naczyniu do zapiekania i przykryj folia aluminiowa.
 Piecz 15 minut. Po wyjęciu posyp parmezanem
i nałóż małą łyżeczką do każdej muszelki pesto.
 Znajdź w pobliżu kogoś do podzielenia się tym rarytasem
albo zajrzyj przez wizjer w drzwiach na te stada sąsiadów.
 Nie doradzę czy ich wpuścić.
Smacznego

7 komentarzy:

MajaK pisze...

....duuuuuużo roboty....:)...a jakby Canelloni tak zrobić??.....zawsze to mniej upychania....a ja jak wiesz leniwiec pospolity.....:)....kurde....znów muszę do kuchni lecieć....:):)....

Unknown pisze...

Maju: Nie jest dużo roboty, wierz mi. A wrażenia warte poświęcenia chwili.

MajaK pisze...

..mhm...na samą myśl robię się GŁODNA....:)...

Nivejka pisze...

Gdyby nie makaron to ja bym była laska...;)

grazyna pisze...

Dla takiego dania chetnie bym spędziła jakis czas na bezludnej wyspie...

Unknown pisze...

Nivejka:: Nie rezygnuj z makaronu.

Maja:: ten farsz można i do cannelloni się nada, ale obawiam się, że może wylecieć z "rur". Lepsze muszle i na talerzu wyglądają lepiej.

emka1216 pisze...

Robiłam niedawno nadziewane cannelloni, chyba spróbuję teraz nadziać muszelki. Podoba się