Ktoś zapewne raczyłby w tym momencie wykrzyknąć: że ogórków kiedyś było na pęczki, porów i rabarbaru, że pomieszała mi w głowie jakaś wieczorno-erotyczna konotacja.
Ale kiedy na stole ląduje owo danie sosem sprytnie wypełnione cóż mi pozostaje dodać?
Zaraz na myśl przychodzą mi w mojej głowie, i jak na taśmie filmowej wyświetlane poczynać zostają wszystkie lukrem oblane sutkowate wisienki w asyście miękkich jak puch ciasteczek z kremem, w które paluszki wbijamy, aby je potem oblizywać i swoje innym dawać niby do spróbowania, wszelkie małże i owoce morskie wilgotne i pachnące.
Mięsa różowe, wewnątrz prawie surowe, marchewki karmelizowane mieniące się złotem najlepszego masła. Kapary sterczące na cielęcinie duszonej w winie w sosie z tuńczyka.
Jędrność zmieszana z sosu wydzieliną, gładka i przyjemna, jedwabiste na ustach pozostawiająca wspomnienia.
A przy tym mmmymm, echy i ochy, mniamciania i wzdychania, jęki i dźwięki jak z alkowy, co najmniej, choć za pewne często sobie tego nie uświadamiamy.
Bo czyż na pewno w powiedzeniu „przez żołądek do serca” kryje się li tylko smak…
Nie byłbym tego taki pewien, kiedy jem słodkiego pączka wypełnionego nadzieniem z płatków róży, kiedy jem szparagi w beszamelu, kiedy wylizuje ostatnią kroplę sosu… kiedy…
Co do szparagów.
Już starożytni Egipcjanie uważali go za „pokarm bogów” a słynny Apicjusz (I w. n.e. – rzymski gastronom, autor pierwszego dzieła kulinarnego „De re coquinaria libri decem” zawierającego w 10 księgach ok. 500 przepisów kulinarnych) zalecał szparagi, jako danie stymulujące apetyt i nie tylko.
W połączeniu z jajkami i papryką miały zwiększać miłosne przyjemności.
Pliniusz zachwalał szparagi, jako „warzywa Venus” (bogini miłości).
W średniowieczu szparagi zniknęły ze stołów, co w szalejącej chrześcijańskiej europie owego czasu dziwić nie powinno i pojawiały się tylko, jako remedium na reumatyzm, choroby serca i skóry.
Dopiero w XVII wieku szparagi powracają do łask.
Francuski król Ludwik XIV Słońce lubił je szczególnie, jak się okazało, miały mu pomóc na jego „męskie” dolegliwości.
Wielką popularnością cieszą się w Hiszpanii, od kiedy król Filip V zasiadł na tronie w 1700 roku i do dziś nazywane są tam „białym złotem”.
Ale do dzieła. Tylko nie przesadzajcie z ilością sosu. Kto wie, jak się to może skończyć.
- 10 szparagów
- woda do gotowania
- łyżka cukru
- 1 jajko
- szczypta soli
- pieprz kolorowy (dwie szczypty)
- 100 ml mleka
- 3 łyżki mąki
- 50 g parmezanu
- olej do smażenia
- 2 łyżki domowego majonezu (odpowiedni też będzie sos beszamelowy z liściem laurowym i gałką muszkatałową)
- Szparagi (najlepiej tej samej grubości) gotuj w wodzie z dodatkiem cukru przez 8 minut.
- Wyjmij na podgrzany talerz.
- Ubij trzepaczką jajko i dodaj wszystkie składniki na „ciasto".
- Wyrób ciasto nieco gęstsze niż na naleśniki.
- Na małej patelni smaż placuszki wylewając na nią po dwie łyżki ciasta – aż zbrązowieją.
- Posmaruj ciasteczka (domowym) majonezem i zawiń w nie szparagi.
- Podgrzej w piekarniku i natychmiast podawaj.
12 komentarzy:
No tak ... coś mi się przypomniało: kiedyś się mówiło, że owoce i warzywa dobrze działają na tę część ciała, którą przypominają, np. orzechy włoskie na mózg, może w przypadku szparagów też można tego powiedzonka bronić (?)
Hehe Nobleva dobrze prawisz! :) Będę miała miły dzień :D To się uśmiałam :)
Szparagi zielone nie wywołują u mnie żadnych skojarzeń, natomiast jak patrze na białe to nie wiem... Nigdy ich w ustach nie miałam :D
Miłego dnia!
Ja też nie ;)
Nazwa świetna ;)
Szparagi lubię zarówno zielone jak i białe. No i nie powiem mam z nimi skojarzenia pewne ;)
....hmm...opowieści o rozkoszach stołu mi się podobają bardzo.......szparagi w beszamelu lubię.....:)....
Szparagi przepyszne są. Nie pomyślałam, że to może być zasługa kształtu, no ale teraz oczy mi się otworzyły szeroko ;)
Szparagi... kurczę, ja wiem, że to dobre, zdrowe i na dodatek hmmm... kusząco wygląda, ale jak sobie przypomnę te studenckie lata jak wydłubywałam to ciortostwo z ziemi niemieckiej... to mi apetyt cały przechodzi.
nobleva:: Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem o tym i poleciałem po orzechy. Przyniosłem do domu a tu kilo laskowych. I teraz zastanawiam się czy oczy mi po tym urosną czy co...
Polka:: A myślałem, że ja dobrze prawie a Pani z komplementami do noblevy...
Ivon: Nazwę wymyślił Anthony Bourdain.
MajaK:: i to ciacho parmezanowe całkiem niezłe.
magenta:: Zasługa to szparagów ale pewien aspekt (erotyczny) potraw wg mnie istnieje jak nic.
nivejka:: no jak w Niemczech je kosiłaś to nie dziwie się, że nie masz na nie chrapki.
Dziękuje za komentarze
Wspaniale wyglądają i faktycznie budzą jednoznaczne skojarzenia! :)))
Jeśli kiedyś nauczę się gotować, to dzięki temu, jak piszesz :)!
Pozdrowienia przedwakacyjne!
iw:: Dziękuje serdecznie za komentarz. Jesteś zbyt łaskawa. Dzięki i miłych wakacji.
kasiaaaa24:: Dzięki za zaproszenie. Jak starczy czasu a raczej wyobraźni to może się skuszę. pozdrawiam
z porno foodem kojarza sie tez: marchewki, pietruszki (niale czesci, korzenie w sensie), awokado, baklazany i podłużne ogórki szklarniowe. Wszystkie uwielbiam.
Kuchareczka:: Wiesz formy, które podałaś moga się kojarzyć z męską formą porno. Przykład ze szparagami jest oczywiście ewidentnie męski ale to był tylko pretekst i chwytliwe hasło dające do myślenia. Dla mnie porno food to potrawy podniecające zmysły - smakiem, wzrokiem, zapachem. Ale specyficzne w "formie" i składnikach.
Prześlij komentarz