Tegoroczny urlop spędziłem w samotności. No może nie zupełnie.
A zresztą, co to jest samotność do cholery. Mam 1200 metrów kwadratowych zieleni, porzeczki, agrest wiśnie, poziomki, bazylia, pietruszka pachnąca jak najlepsze perfumy, lubczyk, domek, ciepłą wodę, prąd, porządny tasak do cięcia, japoński nóż, z którym już niejedną kroplę krwi przelałem, zacieniony winogronowymi liśćmi taras, wygodny fotel, książki, chmury kłębiące się tego roku swoimi wymyślnymi formami jakby specjalnie dla mnie – mam spokój.
Kilka minut jazdy rowerem mogę dotrzeć do małego zakładu produkującego ekologiczne mięso. Złotnicka pstra to rodzaj świnki, której mięso może pomieszać ci zmysły, ale miesza tylko w kubkach smakowych jak nic innego. Sam właściciel hoduje je obok swojej willi.
Przewróciło do góry nogami moje wyobrażenie o mięsie.
Przewróciło do góry nogami moje wyobrażenie o mięsie.
Maceruje je, choć można jeść je na surowo. Pachnie kwiatami – bez żartów. Może to zasługa świeżego powietrza, które mnie zewsząd otacza, dobrej wody, która płynie rurą z 15 metrów pod ziemią.
Moja najlepsza z rodzin nie podziela moich działkowych fascynacji. Wolą „beton” i dwudziestoczterogodzinny „rumor”.
Przestałem się nad tym zastanawiać, aby nie skończyć w wariatkowie.
Jakby rozmawiać z koneserem picia wody z kałuży a wielbicielem studni głębinowych.
Kwestia gustu.
Nie mnie się nad tym rozwodzić.
Podchodzę do części gdzie rosną przyprawy. Rozcieram po kolei palcami każdy listek i przykładam do nosa.
Bazylia, majeranek, rozmaryn – mój ulubiony i lubczyk,. Wygląda najgorzej, pachnie najlepiej. Przynajmniej z tego wszystkiego, co mam w przyprawowym ogródku.
Bezlitośnie wycinam go i lecę do domku na jego zapachu.
Przyjeżdżają goście. Dziwią się i pytają, co to za „gówno”.
Zjadają zapas na tydzień w godzinę.
- Masz tylko tyle?
- Nie masz więcej?
- Cóżeś do cholery zrobił z tą zieleniną?
- To poezja chłopie.
Daleko mi do chłopa, ale traktuję ten kolokwializm, jako komplement.
Wyjeżdżają. Zostaje ja, rower, 1200 metrów przestrzeni zielonej i resztka lubczyku, aby raz lub dwa powtórzyć dzieło sztuki. Powtarzam.
Powtarzam sobie, że wolę zieleń od szarego betonu, słońce, od niby błogiego cienia czterech ścian.
Lubczyk od najlepszej mieszanki „knora”. Nie używam „knora”. Wolę knura.
Niektórzy nazywają lubczyk – maggi. Coś w tym jest. Za duże uproszczenie, ale ma cos w sobie.
Moja najlepsza z żon po cichu wyjadła część przygotowanego „pesto lubczykowego” smarując sobie chleb z masłem.
Nie oponuję, nie gardłuje – to dla mnie komplement, mając na uwadzę, że w lodówce znajduje się tuńczyk, ser gruyere, kapary, oliwki czy bakłażany gotowe do smażenia według mojego sposobu, który najlepsza z żon uwielbia.
Lubczykowe pesto - porcja dla 4 osób (15-20 świderków na osobę)
- 2/3 kubka posiekanego drobno lubczyku
- 2 ząbki czosnku
- 25 orzechów włoskich
- 50 g orzechów brazylijskich – mogą być nerkowce
- 3 łyżki posiekanej pietruszki
- 5 łyżek startego sera gruyere
- 3 kapsle octu balsamicznego z Modeny
- 12 łyżek oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
- 150 g sera gruyere
- oliwki zielone ze słoika
- Rozgrzej mocno patelnię i dodaj 4 łyżki oleju rzepakowego.
- Wrzuć drobno posiekany lubczyk i pietruszkę.
- Smaż 1-2 minuty.
- Dodaj nakrętkę octu balsamicznego z Modeny
- Zdejmij z ognia patelnię.
- Dodaj wyciśnięte przez praskę 2 ząbki czosnku.
- 25 orzechów włoskich wyłuskaj i zmiel w moździerzu (najgorsza i najbardziej pracochłonna jest właśnie ta czynność wydłubywania orzechów), ale można też kupić orzechy „obrane”.
- Dodaj utłuczone w moździerzu orzechy brazylijskie lub nerkowca.
- Dolej 2 kapsle octu balsamicznego.
- Następnie 12 łyżek oleju rzepakowego.
- 5 łyżek sera.
- Dobrze pomieszaj.
- Zostaw na kilka godzin – najlepiej na 24 godziny do przegryzienia się komponentów.
- Ugotuje mega świderki al dente (10 minut), odcedź, włóż spowrotem do garnka, dodaj ser, pesto lubczykowe i kilka zielonych oliwek ze słoika.
p.s. mega świdrki kapitalnie nadają się do tego sosu, który wpełza do każdego zakamarku ich splotów i pod wpływem temperatury lubczyk nieco łagodnieje dając przyjemne – w zestawieniu z serem – smakowe doznania.
p.s. 2 - parmezan, który sam się jakby narzuca do wszelakiego pesto jest w tym zestawie za słony dlatego użyłem delikatnie słodkawego gruyer’a.
p.s. 2 - parmezan, który sam się jakby narzuca do wszelakiego pesto jest w tym zestawie za słony dlatego użyłem delikatnie słodkawego gruyer’a.
Smacznego
24 komentarze:
Pieknie napisane...alez ma kurcze slinotok teraz!!
Bareyo, mnie sie to też podoba, bo ja kocham takie przestrzenie, kocham ten agrest i rower. A u Ciebie jeszcze zacieniony taras i ksiązki. Tylko tam do Ciebie przypedałować...
Świnki spróbowałabym... Pesto lubczykowe brzmi tak genialnie swojsko, że aż..., no tak ślinka leci...
Pozdrawiam Cię Drogi Bareyo z wielka radością bo Ci lubię , Chłopie... :):):)
Aaa a gdybys chciał zajrzeć w moje przestrzenie to zapraszam
www.kuchniapelnasmakow.blogspot.com
Piękny wpis, serio. Jak ktoś miejsce opisuje tak, że wszystkie równoleżniki i południki zdają się dla niego tam spotykać to mi się podoba, bardzo. Wstyd, ale lubczyku nigdy nie jadłam ...
...cholera....znowu się głodna zrobiłam..:)....
zwariuję. ja w tym sezonie tyle się oszukałam tego lubczyku i do tej pory nie znalazłam... a do jajecznicy chciałam, bo uwielbiam :)
Naturalnie, że naturalne! Przyprawy są najsambardziej smaczne:) A jak zielsko pod tytułem lubczyk, jest w towarzystwie makaronu, no to to już musi być pyszota;)
arek:: Dzięki. Ja zwyczajowo po Twoich wpisach również. Nie wspominając o uśmiechu...
ewelajna:: Uważaj bo ze mnie niezłe "ziółko. Dzięki. Na pewno do Ciebie zajrzę.
nobleva:: Rzeczywiście mam szczęście posiadać w takim miejscu tę działkę i szczęście lub umiejętność cieszenia się tym co mam.
A lubczyk w postaci zielonej to niestety chyba tylko działka lub balkon. W sklepach nie widziałem nigdy.
Na balkonie też mam lubczyk ale wyrósł co najwyżej dla chomika.
MajaK:: Cel osiągnięty znaczy się...
Paula:: Do jajecznicy powiadasz. Ciekawe nie powiem. A w sklepach nie widać lubczyku.
Nivejka:: Dla mnie przyprawy to podstawa. Nie żebym umiał ich używać, ale próbuje...wciąż próbuje. pozdrawiam
Pesto z rozciamłanych roślinek pyszne :) to moje jedzonko i rybki. I sałatki wszelkie, jarzyny w dowolnych ilościach.
Na temat "produkcji ekologicznego mięsa" nie będę gadać, bo mięso chodzi i chrumka bardzo ekologicznie, zanim go gość nie... :) No dobra, każdy je co lubi, ja się nie czepiam. W sumie też jesteśmy ekologicznym mięsem, dopóki się nie obeżremy MacDonalda :D
magenta:: jest różnica w smaku mięsa świnki karmionej paszą i świnki karmionej ekologicznie - choć tego słowa nie lubię. Jest i to wyraźna.
Rybki to też mięso jakby co...
pozdrawiam
Bareya, twojego bloga kulinarnego można by przetłumaczyć na język nubijski i czytać głodnym dzieciom w Sudanie. Nie mają jedzenia to niech chociaż sobie o dobrym jedzeniu posłuchają.
A jeśli chodzi o lubczyk, to jest on głównym, obok glutaminianu sodu, składnikiem przypraw typu maggi.Niektórzy nawet nazywają lubczyk maggi :-).
pzdr
anonimowy anonimowy
Bareya: swietne pesto, z lubczykiem jeszcze nie probowalam, gdyz nie mam dostepu do swiezego lubczyku, nie mam ogrodu i tak dalej.
Zazdroszcze tez ekologicznej swini - musi byc pyszna; szkoda, z dostepem do dobrego miesko generalnie u nas jest przechlapane.
Anonimowy:: Dajmy spokój Nubijczykom. Nie denerwujmy ich... A tak na marginesie kuchnia afrykańska - podobno bardzo dobra - to zupełnie dla europejskiego podniebienia nieznana rzecz.
Dzięki za komentarz.
Magdalena:: Niestety nie spotkałem w sklepie ale spróbuj wyhodować chociażby w doniczce.
Ja znalazłem na wsi w okolicach Bydgoszczy rodzinę, która ma trochę świń, sami robią wędliny i wędzą (całkiem przyzwoite wędliny) a "żywca" sprzedają poniżej 9 zł za kg - więc można. Może nie jest to mięso takie jak to ,które niedawno jadłem ale jest bardzo dobre. I oszczędzasz jak diabli.
w krakowskim mieszkaniu nie da rady wyhodowac- mieszkanie od wschodnio - polnocnej strony, wszystkie ziola mi padaja, nawet chwast bazylia i mieta. moze w przyszlym roku, gdy wyremontuje strych i bedzie kawalek balkoniku.
co do wieprza - pewnie, ze mozna; w lipcu zaliczylam pare miejsc na poludniu polski, np znajomi rodzicow robia sami wedliny do pesnjonatu, ktory prowadza; mieso kupuja od zaprzyjaznionych lokalesow; problem w tym, ze trzeba miec znajomych, ekologicznego miesa np w sklepie w krakowie sie nie dostanie; wyjatkiem jest kura;
choc i tak zauwazam postep - odkrylam niedawno swieze piersi kaczki i jagniecine made in poland w karfurze, a jeszcze poltora roku temu mieli tylko mrozone.
I ja jestem zdecydowanie z frakcji dzialkowo-ogrodkowej, choc niestety wlasnego skrawka ziemi nie posiadam, nad czym szczerze ubolewam :/
Pesto z lubczykiem kupuje w ciemno, lubczyk bowiem uwialbiam (i nawet mam go troche aktualnie na balkonie).
U nas tez popularnie nazywa sie go 'zielem maggi' wlasnie, choc tez uwazam, ze to zbyt duze uproszczenie.
Pozdrawiam serdecznie!
Oczy mi mgłą zaszły od czytania o tym ogrodzie i pesto.
lubczyka nie da się nie lubić. po prostu.
lubczyku?
Kuchareczka:: A kij z odmianą. Kto by się tam połapał w tym polskim języku. Wiemy o co chodzi.
Dzięki za komentarz i pozdrawiam.
Jutro robię choć troszkę inne tzw pomieszanie z poplątaniem ;) bo mi nać selera i lubczyku została od rodziców (ogródkowa notabene) a Twoja propozycja aż się prosi o wypróbowanie. Pietruszki też nie zabraknie :-). Pozdrawiam
Mihrunnisa:: To ja bardzo proszę o przepis na Twoje pesto.
Dzięki i pozdrawiam
Bareyo
Wysłałam Ci emaila :-). Moje bez octu i oliwek. Jak będą to też spróbuję.
Mihrunnisa:: Dostałem twego mejla i dziękuje bardzo za przepis. Bardzo to miłe z Twojej strony.
Dziękuje i pozdrawiam
To mnie jest bardzo miło że zainteresowałeś się tą moją wariacją na temat Twojego pesto dostosowaną do aktualnej zawartości lodówki. Polecam również czysto pietruszkową a zwłaszcza pietruszkowo-koperkowe pesto :-)
Pozdrawiam
Prześlij komentarz