wtorek, 23 sierpnia 2011

Festiwal Smaku Gruczno 2011 - moim okiem

20-21 sierpnia w Grucznie, odbyła się 6 edycja Festiwalu Smaku.
Nie udało się utrzymać jego poprzedniej kameralności co, z jednej strony świadczy o dużym zainteresowaniu, z drugiej o komercjalizacji przedsięwzięcia - czego za złe mieć organizatorom nie można. Wszak każdy ma i mieć powinien prawo do kosztowania smakołyków jakie pojawiają się rokrocznie w Grucznie.
Festiwal rozrósł się dosłownie, poszerzając swoje granice.
O godzinie 12.00 nie można było liczyć na miejsce na parkingu.



Stoiska serowarów były oblegane przez tłumy.
W tym roku chyba nikt nie narzekał na "sprzedaż"

Hanna Szymanderska na stoisku Ziemianina i Giena Mientkiewicza

Ziemiańskie sery w tym roku nie wymagają rekomendacji.
Na każdym Festiwalu zbierają laury i uznanie.
Tak i w Grucznie w kategorii przetwory z mleka: Ser Krzywonos otrzymał Smak Roku 2011.
Sery Giena cieszyły się dużym powodzeniem, powoli znika uprzedzenie do serów kozich.

Sery Korycińskie

Na Festiwalu Smaku odżył - tak mi się wydaje - smak polskiego chleba.



Stoisko Czajografii

Na stoisku Czajografii, można kupić znakomite nepalskie herbaty.
Rodzinny interes powoli się rozwija. Ich herbaty podawane są w kilku znakomitych polskich restauracjach ale jak na razie zainteresowanie nimi jest zdecydowanie za małe.
Polecam stronę Czajografii gdzie można zamawiać herbatę.
Na ich stoisku znalazłem dwa ciekawe znaleziska.
Pierwsze to herbata PUER. Prawdziwa, dojrzewająca od kilku do kilkudziesięciu lat.
Sprasowana i twarda jak drewno o niesamowitym aromacie.
Wystarczy maleńki kawałeczek a herbatę można parzyć kilkukrotnie.
Dowiedziałem się, że "puer" z 1920 roku sprzedano ostatnio na blisko 50 tysięcy funtów.
Drugie to chleb litewski. Jeden niewielki bochenek waży sześć kilo i jest pokrywany gliną. Produkuje go małżeństwo artystów z litewskiego miasta Panevezys.



Malutki imbryk do podawania takich mega skondensowanych herbat - między innymi herbaty ulung.

Stoisko z wędlinami - Piotra Lenarta

W tym roku, Pan Lenart zaprezentował niezmienne od lat doskonałe wędliny i zaskoczył szynkami z jagnięciny, kiełbasą z gęsiny oraz doskonałym półgęskiem wędzonym na gorąco i zimno.
Zaskakująca była też zupa z jagnięciny. Porządna porcja za 5 złoty z pajdą przyzwoitego chleba.

Opisanie wszystkich zacnych produktów, które można było znaleźć na Festiwalu Smaku jest co prawda możliwe ale przekroczyłoby skromne ramy tego bloga. Pomijam być może w tym miejscu wielu "ciekawych" producentów czy małych wytwórców ale na pierwszym miejscu stawiam ludzi przecierających szlaki polskiej kulinarnej sceny.

O absolutnie rewelacyjnym oleju rzepakowym Państwa Rutkowskich (olej z góry św. Wawrzyńca) wspominałem w tym miejscu - http://nalesnikiem-do-nieba.blogspot.com/2010/08/festiwal-smaku-gruczno-2010-moim-okiem.html
Dwa lata temu nikomu prawie nie znany olej zdobył sobie uznanie u najlepszych szefów kuchni i jak ja "zwykłych zjadaczy chleba".

Przy stoisku Sławomira Józefowicza autentycznie mnie zamurowało.
Na stoisku, na którym ledwo mieściło się kilka buteleczek można było posmakować ręcznie tłoczonych bio-olejów, między innymi: rzepakowy, słonecznikowy, lniany, rydzowy.

"Uprawiam kilka rodzajów roślin oleistych, własciwie chciałbym uprawiac wszystkie, które tylko sie nadają do tłoczenia oleju. Uprawy są ekologiczne oraz zgodnie z kryteriami Stowarzyszenia Ekoland. 
Uprawy mam różnorodne, obfitośc jest czymś normalnym w naturze a monokultury są czymś obcym.
Oleje to min: lniany, rydzowy (inaczej z lnianki albo lnicznika), słonecznikowy, rzepakowy, gorczycowy.
Tłoczenie odbywa sie metodą na zimno (extra virgin), aby zachować bogactwo składników oraz aktywnośc biologiczną olejów, którą niszczy podgrzewanie. Im wyższa temperatura tłoczenia tym więcej oleju można uzyskać z określonej ilości ziarna ale jest on mniej wartościowy. Zawarte w olejach kwasy tłuszczowe Omega 3-6-9 i ich proporcje wzgledem siebie są chyba najważniejszą cechą olejów. Olej lniany zawiera najwiecej kwasów Omega 3, których we współczesnej diecie są niedobory, szczególnie takiej, która składa się z wysoko przetworzonej żywności. Z kolei olej rzepakowy ma najlepiej zbilansowane proporcje kwasów tłuszczowych.
Oleje są tłuszczem, który nie tuczy a wręcz wspomaga odchudzanie, nie podnosi kalorycznosci pokarmów.
Są waznym elementem zdrowego stylu życia i zdrowego odżywiania. Ze wzgledu na swoje własciwości stosowane w profilaktyce wielu chorób. Dobrze wpływają na układy krwionośny, trawienny, nerwowy, hormonalny, odpornośćiowy. end more...:-)

Oleje Bio - Rynek 30, 13-324 Grodziczno, e-mail: slawomir.jozefowicz@gmail.com

Stoisko Sławomira Józefowicza

Z roku na rok przybywa producentów nalewek. Często są to jednoosobowe firmy produkujące te  wysokoprocentowe trunki z ekologicznego "materiału": głogu, aronii, pigwy etc. - niejednokrotnie materiału darmowego.
Powyżej - degustacja nalewki.
Poniżej - zachęcający słój na stoisku Hieronima Błażejczaka - znakomitego nalewkarza.


Co roku zapuszczam się na stoiska z miodem i co roku mam to samo wrażenie, że polski miód jest za słodki.
Nie będę dociekać skąd bierze się to wrażenie.

Możemy jednak pochwalić się miodem rzepakowym czy gryczanym choć ja czekam na coś zdecydowanie ciekawszego jak na przykład - miód tymiankowy, który znalazłem na stoisku greckim.


Można powiedzieć, że zaczyna się "ruszać" w rzekach i stawach, czego dowodem stoiska z wędzonymi rybami i maszyny piekielne do ich piekielnie dobrego smaku przeznaczone.
Niestety ryb jak na mój gust wciąż za mało. Zabrakło w tym roku ryb z Kozielca, marynowanych w słoikach co jest doskonałą alternatywą do niby świeżych ryb bałtyckich sprzedawanych w sklepach.
Pojawił się lin wędzony - Wiesława Porazińskiego nagrodzony Grand Prix w kategorii "przetwory z ryb".
 Znakomita część (większość) - jak dowiedziałem się od dystrybutora ryb na Polskę jest mrożona i pokrywana glazurą, na miejscu rozmrażana i ten produkt jest sprzedawany pod nazwą "świeży".
Wędzony karp jest moim zdanie wręcz rarytasem jeśli chodzi o smak, ale jak na razie nikt z tym produktem nie trafia do Gruczna choć "karpia" kujawsko-pomorskim sporo.
Z karpia można również czynić znakomite wędzone "szynki", z których słynie "Szyneczka z karpia z Pustelni".


Stoisko z Górnej Addygi


Goście z Górnej Addygi (Włochy) przywieźli ze sobą znakomite salami z jagnięciny i jeszcze lepsze musztardy oraz makarony. Niestety jak na razie nie na naszą kieszeń.
Można było ich spróbować i były warte swej ceny, tak jak absolutnie zjawiskowy chutney z aronii.


Niestety niektórzy z wystawców nie pozwolili zajrzeć w swoje słoiczki więc nie można ich opisać i zachwalać.

W przeciwieństwie do Powideł ze Strzelec, których produkcję można było oglądać na Festiwalu jak i posmakować.
Podziwiać można było również urządzenia do niewiadomych celów.


Znikające snopki siana.


Grzyby w słoikach. A dosłownie jeden grzyb w jednym słoiku.

Ręcznie lepione gliniane naczynia - Pani Barbary Rużniak (tel. 52 388 27 34 kom.692 080 279)


Ręcznie robione lody.

Jeana Bos'a - geniusza kuchni, zawsze chętnego do porozmawiania - niekoniecznie o kuchni niefortunnie zwanej molekularną.

Staszka Mądrego serwującego znakomitą kiełbasę z grilla.
Można było kupić jego słynną kiełbasę Lisiecką.

Konkurs kucharzy i ich dania.

Mimo, że Festiwal się niebezpiecznie rozrósł i trzeba było się prawie przeciskać przez rządnych smaków rzesze ludzi, Festiwal zostawił po raz kolejny miły zapach dobywający się z coraz większego pieca polskich smaków.
Mimo upału było gdzie się schronić i wytchnąć chwilę przy Koźlaku, Piwie Żywym czy Złotych Lwach - którego produkcją zajmuje się firma AMBER. To kolejny przykład, że można produkować masowo bardzo przyzwoite piwo, niekoniecznie pite dla ugaszenia letniego żaru ale i dla smaku - nawet do późnych godzin wieczornych.


pozdrawiam i zapraszam do Gruczna 2012

20 komentarzy:

Karolina pisze...

Dziekuje za relacje i mam nadzieje, ze kiedys, w koncu i ja tam dotre. :)

Pozdrawiam serdecznie!

Andrzej Daszkiewicz pisze...

Wędzone karpie były, choć nie powiem u kogo, bo podczas festiwalu umknęły mej uwadze, osobiście jednak jednego filetowałem na wieczornej powtórce z Gruczna u toruńskich przyjaciół.

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Witam serdecznie,

Do Gruczna dotarłam, choć ilość osób mnie poraziła i niestety "zabiła" przyjemność slow-food'owania.

W sobotę zakupiłam wyjątkowo pyszne i delikatne sery z macierzanką oraz chutney z zielonych pomidorów, które zostały tego samego dnia zjedzone. Wróciłam w niedzielę na miejsce zbrodni, ale... ani jednego ani drugiego już nie było:( Wielka szkoda. Gruczno do powtórki za rok.

Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
Monella

Ojciec Dyrektor pisze...

Monella podaj maila do siebie to chutney wyślemy, a co do serów to pisz do Brzucha. http://brzuchomoowca.blox.pl/html

archeona pisze...

Byłam :) i uważam, że było cudownie. Nie zgadzam się, że festiwal się komercjalizuje. Rozrasta się, ale nie komercjalizuje. Dopóki ktoś nie pozwoli na sprzedaż "plastykowego" badziewia kulinarnego, a na scenę nie zaprosi Lady Pank, będzie wspaniale. Ogromne ilości ludzi świadczą tylko o tym, że coraz więcej rodaków jest świadomych, lub też ciekawych, czym jedzenie być powinno. Widzieliśmy całe rodziny uzbrojone w wiklinowe kosze na łupy :). Spotkaliśmy bardzo zadowolonych włoskich turystów, a wiadomo, Włosi wiedzą co jeść i kochają takie imprezy.
Mam tylko jedną propozycję na przyszłość, żeby pomiędzy kramy z serami powstawiać kramy z winem, bo brakowało czegoś do "przepłukania" smaku :).
A wędzone karpie podobno znikły w ciągu 20 minut :). Może będą w Lublinie?

Ewa pisze...

A ja tam nie mam nic przeciwko komercjalizacji takich imprez, jeśli komercjalizacja prowadzi do rozsławienia tych wyrobów i dobrobytu producentów. Świetna relacja.

Nieśka pisze...

Było pysznie. Cudownie. Mimo dużego wiatru położenie w dolince sprawiło, że było cieplutko. Mogłabym tam zamieszkać. :):):) Sery jeść, nalewki pić, miody i zagryzać domowym pieczywem albo np. chlebem na zakwasie z piekarni w Nowej albo w Nowym (nie wiem, jak się odmienia nazwę tego miejsca). Smakowała mi np. nalewka imbirowa. Miała w sobie wiele smaków.

Nieśka pisze...

A tak poza tym sery kozie dojrzewające rządzą! :)

Unknown pisze...

Karolina:: Nie ma za co. Kiedyś na pewno dotrzesz. Zaopatrz się tylko w wielką torbę i sporą ilość gotówki. Aha - zapasowa wątroba by się też przydała he he.

Andrzej Daszkiewicz:: W tym zgiełku musiało mi to umknąć a szkoda.
Archeona pisze, że rozszedł się bardzo szybko więc może dlatego.
pozdrawiam

Anonimowy (Monella):: Cieszę się, że zielone pomidorki smakowały. Wyszły wybornie - trafiony smak...

Archeona:: Wszystko się zgadza i zaręczam, że "plastik też zaczyna się niestety pojawiać na Festiwalu.

nobleva:: W takim sensie komercjalizacja jak wydaje mi się, że myślisz jest ok. Ale kebab z plastiku już nie powinien pojawiać się na takiej zacnej imprezie - takie mam zdanie o takich imprezach.

Nieśka:: Kozie sery rządzą...
pozdro

arek pisze...

Kurcze, ale mi narobiles ochoty zeby tam pojechac za rok!

Jswm pisze...

miło przynajmniej poczytać, nie dotarłam w tym roku.

Anonimowy pisze...

Zazdroszczę Ci chłopie! - bo dla Ciebie to Gruczno to jak rzut beretem! - ja choćbym nie wiem jak się zamachnął, to co najwyżej ręka by mi z zawiasów wyskoczyła, a do Gruczna dalej daleko!
...ten pieprzony brak czasu! - muszę coś z tym zrobić! - i zrobię, to już postanowione!
...a relacja super - ale ja bym tak jeszcze coś na te pyszne tematy poczytał i pooglądał!:)
gregg

K. pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
K. pisze...

Tyle pyszności, że rzeczywiście zapasowa wątroba by się przydała :)

Kasia pisze...

U Ciebie bogatsza dokumentacja fotograficzna - ja w tym roku więcej jadałam i kupowałam niż fotografowałam :) I choć wzięłam kilkakrotnie więcej gotówki niż w zeszłym roku i tak było za mało :) Gruczno wciąga!

Unknown pisze...

Arek:: Ja myślę, że to nie problem. No i masz tu pomocną dłoń, nocleg itd. więc wpadaj.
Tylko zadzwoń wcześniej abyśmy w domu byli - hi hi (z tragarzami).

Jswm:: Dzięki

Anonimowy (gregg):: Jak masz parcie na temat dobrego jedzenia to się kiedyś w końcu wybierzesz. Dasz wiarę, że ja na przykład nie byłem nigdy na Festiwalu Smaku w Lublinie?

K.:: Może nawet i dwie wątroby.

Kasia:: No ja też bym wolał chodzić i jeść ale w obawie przed bankructwem postanowiłem bawić się w fotografa.

pozdrawiam wszystkich

Magdalena pisze...

a ja nine moglam przyjechac w tym roku. wielka szkoda. ta gesina chodzi mi caly czas po glowie, i oleje. rydzowego nigdzie nie moge dostac - dzieki za namiary.

Monika pisze...

Bareyo, świetna relacja, ten festiwal kusi co roku i nigdy tam jeszcze nie dotarłam..
Co do miodów - to chyba zależy od rodzaju miodu, na miodobraniu kurpiowskim próbowałam w tym roku m.in. wielokwiatu z roślin bagiennych - jak dla mnie był nawet za mało słodki, trzeba próbować, zresztą Ty to wiesz.

A chciałam jeszcze o te grzyby zapytać - wiesz coś o sposobie ich konserwowania? Spotkałam się z czymś takim tego lata na Kaszubach, były opisane jako "Grzyby w kwasie mlekowym" - czyli co, kiszone? Niestety kelnerka w lokalu który miał te grzyby nie potrafiła nic o nich powiedzieć ..

Pozdrawiam serdecznie :-)

Unknown pisze...

Magdalena:: Proszę bardzo.

monika:: to co ja zobaczyłem a nieopatrznie nie spytałem - to był wielki grzyb w jakiejś przeźroczystej marynacie więc "mleko" odpada.
Ale grzyby w kwasie mlekowym czemu nie... W kuchniach regionalnych można znaleźć na prawdę ciekawe znaleziska.
pozdrawiam

Monika pisze...

Bareyo, dzięki za odpowiedź - no właśnie jeden wielki grzyb w marynacie. Mleko nie, to niby miało być w kwasie mlekowym, roztwór pewnie mógłby być taki przezroczysty - i tak się właśnie zastanawiam czy: a) to jest tylko do patrzenia czy i do jedzenia, b) jak jest zrobione, tak technicznie - grzyb włożony w wodę po kiszeniu ogórków na przykład? A może po prostu kiszony? Ale jeśli kiszony to dlaczego piszą na tym "marynowany w kw. mlekowym" a nie po prostu "marynowany"/"kiszony"? Wiem, stwarzam sobie problemy, ale ja tak lubię ;) Załączę Ci link do zdjęcia tych "moich" grzybów: https://picasaweb.google.com/lh/photo/dufiht73EuDTt1APdQSIcQ?feat=directlink

Pozdrowienia