Moja najlepsza z żon zagadnęła mnie: W styczniu chyba zacząłeś bloga pisać, to już rok.
Zleciało co?.
Faktem jest. Zleciało.
Mam specyficzny stosunek do rocznic i obchodów czegokolwiek.
Ale ten blogowy rok był czymś wyjątkowym.
Zaczęło się niewinnie.
Znajomy stwierdził, że z moim zacięciem do gotowania i bajdurzenia powinienem pisać bloga.
Na samo słowo blog , gęsiej skórki dostawałem przekonany, że skrajny ekshibicjonizm i skondensowana głupota zagnieździła się właśnie w idei „bloga”.
I wtedy ktoś podrzucił mi link do Brzuchomówcy, u którego zauważyłem piękny kawałek literatury w postaci hasła.
„Życie jest za krótkie na banalne jedzenie”
Zleciało co?.
Faktem jest. Zleciało.
Mam specyficzny stosunek do rocznic i obchodów czegokolwiek.
Ale ten blogowy rok był czymś wyjątkowym.
Zaczęło się niewinnie.
Znajomy stwierdził, że z moim zacięciem do gotowania i bajdurzenia powinienem pisać bloga.
Na samo słowo blog , gęsiej skórki dostawałem przekonany, że skrajny ekshibicjonizm i skondensowana głupota zagnieździła się właśnie w idei „bloga”.
I wtedy ktoś podrzucił mi link do Brzuchomówcy, u którego zauważyłem piękny kawałek literatury w postaci hasła.
„Życie jest za krótkie na banalne jedzenie”
Ta treść przeważyła. Zawierała wszystko. Esencja tego jak podchodzę do życia.
Brzucho pisał pięknie i z klasą.
Bardziej „dziennikarka kulinarna” niż blog o gotowaniu.
Potem Brzucho pojawił się u mnie, nic nie mówiąc zaczął na swoim blogu reklamować mój blog.
Kiwałem ze zdumienia głową myśląc sobie, że faktycznie ludzie lubiący dobrą kuchnię są po prostu dobrzy.
I niech banałem to trąci to jestem o tym przekonany.
Pojechałem na convivium slow-foodu, oczywiście zaproszony przez Brzucha i zaczęło się.
Warsztaty: jagnięcina, sery, grzyby, nalewki etc.
Poznałem Jean Bosa, znakomitego kucharza i życzliwego człowieka.
Zaliczyłem dwa kursy kuchni molekularnej.
Niech ta durna nazwa już taką pozostanie.
Bardziej „dziennikarka kulinarna” niż blog o gotowaniu.
Potem Brzucho pojawił się u mnie, nic nie mówiąc zaczął na swoim blogu reklamować mój blog.
Kiwałem ze zdumienia głową myśląc sobie, że faktycznie ludzie lubiący dobrą kuchnię są po prostu dobrzy.
I niech banałem to trąci to jestem o tym przekonany.
Pojechałem na convivium slow-foodu, oczywiście zaproszony przez Brzucha i zaczęło się.
Warsztaty: jagnięcina, sery, grzyby, nalewki etc.
Poznałem Jean Bosa, znakomitego kucharza i życzliwego człowieka.
Zaliczyłem dwa kursy kuchni molekularnej.
Niech ta durna nazwa już taką pozostanie.
Tatter pokazała mi wszechświat chleba. To, co ujrzałem na tym blogu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Chleb z całego świata, w kształtach, których jeszcze nie wymyślono.
Wielka ilustrowana encyklopedia darmowej wiedzy o chlebie.
U Polki byłem przekonany, że buszuję po blogu zawodowej kucharki, namiętnie zapisując większość przepisów.
Coś tam skomentowałem, że sól maldon, że słyszałem, i do tego wędzona.
Za tydzień odebrałem ją paczką razem z miodem akacjowym.
Ot tak po prostu.
Mam wrażenie jakbyśmy się znali od dawna.
To samo pomyślałem o Trufli.
Te zdjęcia, te połączenia smaków, bogactwo i wyrafinowanie.
Umiar, wywarzony ton, elegancja.
Jej potrawy wydawały mi się zawsze uśmiechnięte, pogodne. Tak samo jak autorka.
To się nie dzieje naprawdę. O co tu do cholery chodzi. Co ci wszyscy ludzie jedzą lub piją.
Myślałem i nie wymyśliłem nic sensownego.
Arek z "eat after reading" na pewno wielce zacne rzeczy pije bo jego blog to moja cicha inspiracja.
Pisze tak jak lubię, opowiada ciekawe historie, sprzedając przy tym swoją specyficzną filozofię życiowo-kuchenną lub na odwrót. Tego nie jestem pewien.
Oryginał i wariat – a takich kocham zaocznie. Wielkiej wiedzy człowiek, największy fachowiec ze znanych mi blogerów bez dwóch zdań. Każde jego danie to konkretna opowieść, podróż, doznanie.
Wiem, że w końcu będzie miał swoją własną restaurację – dlatego tak mu kadzę na blogu bo liczę na zaproszenie (hi hi).
Tadeusz z „moja kawiarenka” to wiedza z górnej półki, erudycja z górnej półki jak i opowieśći i wszystko o czym pisze. Cieszę się, że tak poważna postać poświęca swój cenny czas na pisanie bloga.
Przyleciały z Włoszczyzny. Z bloga, który ze względu na swój nieprawdopodobny rzeczowy stosunek do kuchni, sztuki, otoczenia tak rzadko bywa komentowany. Konkretny, rzeczowy, a hołubić autorce było by w tym miejscu silenie się na mówienie o Einsteinie, że był to bardzo mądry człowiek.
Bez Włoszczyzny dobra zupa nie była by zupą.
I tak mógłbym wymieniać, tę wymianę produktów i zdań, zahaczać o masę blogów, które dla mnie były poligonem doświadczalnym kuchni, areną zderzeń tak wielkiej różnorodności tak dla mnie cennej.Po roku czasu siedzę we własnym klubie, we własnej restauracji i nie bardzo wiem, co z tym szczęśliwym fantem zrobić.
Chyba niedowierzam całej tej przemianie grafika w kucharza i zamiast ględzić Wam dalej lecę do kuchni zrobić żeberka, jakich prawdopodobnie jeszcze nie jedliście.
Generalnie rzucam je na talerz, walę obok breję z ziemniaków, do tego micha kapusty duszonej w winie, ale dziś będzie nieco inaczej, choć smaki pozostaną praktycznie te same.
Takiego audytorium jakie tu zagląda nie wypada mi dziś potraktować po domowemu.
Dziś zapraszam do restauracji i dziękuję za wspólnie spędzony rok.
Bez Was nie byłby, choć w połowie tak udany.
Generalnie rzucam je na talerz, walę obok breję z ziemniaków, do tego micha kapusty duszonej w winie, ale dziś będzie nieco inaczej, choć smaki pozostaną praktycznie te same.
Takiego audytorium jakie tu zagląda nie wypada mi dziś potraktować po domowemu.
Dziś zapraszam do restauracji i dziękuję za wspólnie spędzony rok.
Bez Was nie byłby, choć w połowie tak udany.
Żeberka ananasowe z marynowanymi warzywami Momofuku*
1.2-1.5 kg żeberek
250 ml miodu
250 ml sok ananasowy
250 ml sos sojowy
imbir / pieprz / papryka słodka i ostra – po 1 łyżeczce
3 ząbki czosnku (minimum)
cebula 2-3 szt. – drobno pokrojona
¼ łyżeczki cynamonu (świeżo zmielonego)
goździki 4-5
250 ml miodu
250 ml sok ananasowy
250 ml sos sojowy
imbir / pieprz / papryka słodka i ostra – po 1 łyżeczce
3 ząbki czosnku (minimum)
cebula 2-3 szt. – drobno pokrojona
¼ łyżeczki cynamonu (świeżo zmielonego)
goździki 4-5
Żeberka okrawam z tłuszczu (w tej wersji tłuszcz zostawiłem)
Układam w sosem sojowym, sokiem ananasowym i miodem wcześniej wymieszanymi ze sobą.
Dodaje przyprawy i pokrojoną w kostkę cebulę.
Mieszam mięso, aby rozłożyć równomiernie składniki.
Trzymam w zalewie 24 godziny.
Od chwili zagotowania gotuje żeberka pod przykryciem 1 godzinę.
W tej wersji zdjąłem mięso z żeberek, pokroiłem i uformowałem okrągłe kotlety.
Dodałem do mięsa kilka łyżek sosu i 1 jajko aby lepiej się sklejało.
Sos z tych żeberek to prawdziwa poezja.
Układam w sosem sojowym, sokiem ananasowym i miodem wcześniej wymieszanymi ze sobą.
Dodaje przyprawy i pokrojoną w kostkę cebulę.
Mieszam mięso, aby rozłożyć równomiernie składniki.
Trzymam w zalewie 24 godziny.
Od chwili zagotowania gotuje żeberka pod przykryciem 1 godzinę.
W tej wersji zdjąłem mięso z żeberek, pokroiłem i uformowałem okrągłe kotlety.
Dodałem do mięsa kilka łyżek sosu i 1 jajko aby lepiej się sklejało.
Sos z tych żeberek to prawdziwa poezja.
Tą poezja polewamy żeberka.
*O Momofuku napisze osobny post
Smacznego
24 komentarze:
Wszystkiego najsmaczniejszego, niebanalnego i dobrze (jak zwykle) na blogu zapisanego.
Pozdrawiam:)
Mam nadzieję,że na setną rocznicę przyjadę do Twojego klubu na takie żeberka.......powodzenia dalszego życzę i wielu smakowitych pomysłów :)......
Jadłem te żeberka nie raz, ale z tymi warzywami to poezja smaku. Mam nadzieję, że imć pan Bareya będzie je często robił w Dakawo.
Bareyko, świetny z Ciebie Gość!!! Zobacz co ten internet robi z ludzi...;)i jak to szybko zleciało... Ja chyba jakoś w połowie zaczęłam do Ciebie zaglądać. Radości zatem z dalszego blogowania i raczenia (mnie:)) swoim słowem i uroczo podanym jadłem życzę, Drogi Dobrodzieju!
Żeberka wyglądają pierwsza klasa! Wszystkiego najlepszego!
Przede wszystkim - gratulacje, to byl bardzo dobry rocznik! :) No oby takich jeszcze wiele. Piekne slowa kierujesz w swiat skromnie przemilczjac swoje osiagniecia! Ale co tu duzo gadac - zgadzam sie z kazdum slowem, sam bym tego nie wyrazil lepiej ;D Pewnie zacukalbym sie z emocji i poddal bez walki...dlatego sam nie obchodze rocznic. A zaproszenie jaby co masz zaklepane i jest na pismie! fajnie napisales o kucharzach! mam dokladnie ten sam poglad. Jedzenia nie da sie oszukac. Ono i tak wyda charakter i intelekt kucharza i nie chodzi tylko o znajomosc teorii i techniki. Chodzi o ten przekaz, ktory albo bedzie albo nie! Pozdrawiam :))
P.s. Mr Chang rulez!
Nivejka:: Dzieki moja droga. Milo, ze wpadasz.
MajaK:: Setna rocznica - to bylo by dobre. Mialbym 140 lat.
Ojciec Dyrektor:: Bede je robil drogi ojcze bo nie ukrywam, ze to danie jest zawodowe.
ewelajna:: No internet to potrafi z ludzi zrobic...to fakt.
A zeberka polecam niekoniecznie w tej formie.
arek:: dzieki brachu. swiete slowa. to byl swietny rok. oby tak dalej.
Bareyo drogi, to już rok? Kiedy to minęło;-) I to jaki rok, gratulacje! I przede wszystkim kolejnych tak owocnych lat Ci życzę:-)
Pozdrawiam!
Patrycja:: Zleciało naprawdę w sekundę.
I dziękuje
Wszystkiego najlepszego, to był dobry rok, nie? Następnych jeszcze lepszych!
nobleva: Był dobry. Dzięki Wam.
pozdrawiam
Twój blog jest niezwykle inspirujący. Odwiedzam go regularnie i z niecierpliwością czekam na nowe wpisy. Wszystkiego dobrego :)
jewishprincesss:: Lol - to wielkie slowa z Twojej strony - dzieki.
Najlepsze zyczenia z okazji rocznicy. :) Oby nastepny rok byl rownie udany. :)
Czytam i zaciskam zęby, bo muszę, ze względu na rozpoczętą dietę.
Karolina:: To ja dziękuje, że mogłem poznać tylu zacnych blogerów kulinarnych.
Moja Kawiarenka:: To chociaż pół porcji, i zauważ, że nie ma tu żadnych ziemniaków, ryżu czy makaronu więc to jest danie dietetyczne.
no nie smakowa rewelacja, a żeberka uwielbiam, Moje Szczęście je podaje, a że rok zleciał - rok nie prorok, dwa lata jak ,dla brata....
ziemianin:: dzięki. żeberka są pierwsza klasa choć nie wypada tak się chwalić ale to danie - niekoniecznie w takiej postaci - to majstersztyk.
pozdrawiam
Jak to "nie wypada tak sie chwalic"??? Alez wypada! Zeberka sa DOSKONALE, wiem bo sama je robilam i obzeralismy sie nimi z przyjaciolmi, ktorzy znaja sie dobrze na doskonalych smakach, juz nawet o naszym podniebieniu nie wspominajac.
I sciskam dlon Twoja, Bareyo, na oklicznosc owej rocznicy (choc sama nie celebruje TAKICH rocznic wcale) i po stokroc dziekuje, ze tak ladnie napisales o mojej skromnej "piekarni". Buziaki.
P.S. Kolejna paczka do Karola w drodze, mam nadzieje, ze tym razem do Was dotrze :D
ja w sprawie zeberek: zeberka 'dusi sie' pod pokrywka z marynata? I wtedy powstaje sos? Czy jakos inaczej? bo piszesz cos o gotowaniu przez godzine pod przykryciem
tatter:: Dzięki. To miło móc Cię u mnie gościć a i w sprawie żeberek Twój głos na pewno zachęci do spróbowania tego rarytasu.
Pozdrawiam cieplo
maya:: Zeberka robię w żeliwiaku czyli wszystkie składniki wkładam własnie do niego.
Następnie 24 godziny leża w spokoju a potem pod przykryciem 1 godzinę i już.
smacznego
donosze: zeberka zrobione. Szkoda tylko, ze sok z miejscowego sklepu mial tak malo ananasa w sobie. Ale wnioski wyciagnieto: zeberka bede robione z ananasowym puree. A robione beda, bo smaczne bardzo.
maya:: Cieszę się bardzo. Zmiksowany ananas (puree) jest jak najbardziej odpowiedni.
Cieszę się bardzo, że przepis się podobał.
pozdrawiam
uwielbiam połączenie słodkich smaków owoców z miesem, przepis godny uwagi. Ogolem stwierdzam, ze interesujace dania prezentujesz, bede wpadac czesciej,
pozdrawiam
Szana:: Jak już wspominałem wcześniej danie jest równie dobre bez okrawania żeberek i formowania w cylinderek.
Dziękuję i zapraszam ponownie
Prześlij komentarz